Jak długo gotować mięso na zupę?

No dobra, to lecimy z tym mięsem na zupę. Ile to właściwie powinno się gotować, żeby było akurat? No właśnie, to jest pytanie! Pamiętam, jak moja babcia zawsze powtarzała, że “zupa musi pyrkać, a nie bulgotać!”. Miała rację, o tak.

Ok, więc od początku. Woda wrze – to wiemy. I co teraz? No i właśnie, słuchajcie, ja to robię tak: wrzucam mięso (najczęściej wołowinę, bo lubię ten bogaty smak) i jak tylko woda zacznie wrzeć od nowa, zmniejszam ogień na minimum. Naprawdę minimum, żeby ledwo się ruszało. I teraz, co najważniejsze, ta cała pianka, czyli te nieszczęsne szumowiny – trzeba je zebrać. Serio, to jest ważne. Babcia mówiła, że to “brudy z mięsa wyłażą” i coś w tym jest, bo jak się tego nie zrobi, to zupa potem taka… hmm… no, nie tak klarowna i smaczna. Ja zbieram tak z 15 minut, ale wiesz, to zależy od mięsa. Czasem mniej, czasem więcej tych szumowin.

No i dobra, po tych 15 minutach odszumowywania, dorzucam całą resztę. Marchewka, pietruszka, seler, por… wszystko na raz. I tutaj też na małym ogniu. No i gotujemy. Ile? No właśnie. Niby piszą, że 40 minut. Ale ja powiem wam tak: patrzcie na mięso. Jak zaczyna mięknąć i odchodzić od kości (jeśli gotujecie na kości), to znaczy, że jest dobrze. Nie ma co się sztywno trzymać tych 40 minut. Kiedyś, pamiętam, gotowałam rosół dla mojego brata, który był chory. I wiecie co? Gotowałam go chyba z 2 godziny! No bo mięso było jakieś takie twardawe i dopiero po tym czasie zrobiło się idealne. I wiesz co? Brat wyzdrowiał szybciej! No dobra, może to przypadek, ale co tam.

Więc reasumując: 15 minut odszumowywania i potem, hm… z 40 minut gotowania z warzywami, ale obserwujcie mięso! I pamiętajcie: zupa ma pyrkać, a nie bulgotać! A no i jeszcze jedno: sól i pieprz to na końcu! Babcia by mnie za to skarciła, jakbym od razu dała. A wy jak robicie? Ile gotujecie to mięso na zupę? Jestem ciekawa!